Tematyka obozów zagłady stała się w
literaturze ostatnimi czasy bardzo popularna. Niestety, w parze z
ilością wydawanych książek traktujących rzeczony temat, nie
idzie ich jakość. Jak na tle innych podobnych książek wypada
„Chłopiec w pasiastej piżamie”? Według mnie to pozycja ciut
lepsza aniżeli osławiony „Tatuażysta z Auschwitz”.
„Chłopiec w pasiastej piżamie” to
powieść... Nie, to chyba za dużo powiedziane, raczej opowiadanie.
Opowiadanie o chłopcu, którego ojciec, wysokiej rangi nazista,
otrzymuje nominację na komendanta obozu koncentracyjnego, w związku
z czym, on i cała rodzina łącznie z najbliższą służbą, muszą
przeprowadzić się do domu w pobliżu obozu. Bruno, bo tak ma na
imię ów chłopiec, przypadkowo zaprzyjaźnia się z chłopcem w
jego wieku przebywającym w obozie. Rozmawiają ze sobą prawie
codziennie, gdzie Bruno siedzi po jednej stronie ogrodzenia obozu, a
Szmul po drugiej, tej gorszej... Ich przyjaźń z każdym kolejnym
dniem staje się co raz silniejsza, co nie dziwi, zważywszy, że
Bruno od przyjazdu w nowe miejsce nie miał żadnej osoby, która
mogłaby zostać chociaż namiastką kolegi, nie mówiąc już o
przyjacielu. Ta przyjaźń doprowadzi do tragedii, która mogłaby
być doskonałym odwzorowaniem powiedzenia „Jak Kuba Bogu, tak Bóg
Kubie”, ponieważ najdotkliwiej uderzy ona w ojca Bruna.
Myślę, że wiele osób zna „Chłopca
w pasiastej piżamie” z filmu.
Książka napisana jest bardzo prostym
wręcz infantylnym językiem, co było celowym zamysłem Autora, gdyż
historię Bruna poznajemy z jego własnej perspektywy. Można
powiedzieć, że gdyby przeżył końcową „przygodę”, jak sam
to nazwał, książka mogłaby być jego pamiętnikiem. Przez
zastosowanie takie formy narracji, bardziej szokuje nas to co dzieje
się na końcu książki. Uwypuklony zostaje dramatyzm i tragizm
sytuacji. Mimo to książkę czyta się szybko i lekko. Nie trzeba
się przy niej jakoś specjalnie skupić, nie wymaga analizy. Jest
prosta. I ta prostota przeraża. Przeraża na niekorzyść samej
książki.
Na temat m.in. „Chłopca w pasiastej
piżamie” wypowiadał się swojego czasu, Dyrektor Muzeum w
Oświęcimiu Auschwitz-Birkenau, gdzie wyrażał on ubolewanie, że
takie książki jak ta lub np. „Tatuażysta z Auschwitz”
powstają, ponieważ zakłamują one ówczesną rzeczywistość i to
jak wyglądała faktycznie egzystencja w obozach zagłady.
Egzystencja, bo życiem to trudno nazwać. Wytknął wiele błędów
tak w jednej jak i w drugiej pozycji, a jego zarzuty co do
zakłamywania rzeczywistości uważam za całkowicie uzasadnione. Już
teraz, mimo wielu publikacji będących fachową literaturą faktu,
relacjami światków, programów dokumentalnych emitowanych ze
zdwojoną częstotliwością przy okazji rocznic wyzwolenia obozu, ta
prawda o obozach w młodszym pokoleniu jest co raz bardziej
rozmywana, właśnie przez takie książki jak rzeczone.
Wiele osób broni „Tatuażystę...”,
„Chłopca...” czy niedawno wydaną „Podróż Cilki” będącą
kontynuacją jednej z bohaterek „Tatuażysty...”, że to przecież
fikcja literacka, że pisarz jedynie zaczerpnął pomysł z
prawdziwych historii. Po pierwsze uważam, że jeśli chciał jedynie
zaczerpnąć z prawdziwych historii, to nie powinien umieszczać na
książce informacji „prawdziwa historia”, „historia oparta na
autentycznych wydarzeniach” itp. Autor nie powinien korzystać z
prawdziwych imion i nazwisk, a przede wszystkim, powinien
przeprowadzić rzetelną analizę, zdobyć wszystkie potrzebne
informacje, by nie popełnić błędu, który tak jak w przypadku
obozów zagłady, może wręcz uwłaczać godności osób, które w
tych obozach zginęły i tych co przeżyły. Trywializacja tematu
obozów zagłady jest w ostatnim czasie nagminna i co raz bardziej
przerażająca zwłaszcza zważywszy na fakt, że wiele osób
traktuje te książki jako opiniotwórcze, jako źródło wiedzy. Są
lekko napisane, szybko się je czyta, w dodatku reklamuje się je
jako prawdziwe historie, dlatego też ludzie po nie sięgają.
Uważam, że powinno się otwarcie mówić o tym, by nie traktować
ich poważnie. Jest jeszcze coś. Myślę, że są pewne tematy,
zagadnienia, wydarzenia historyczne, które nie powinny być nigdy,
przenigdy fabularyzowane, lub powinno się to czynić z dużą dozą
ostrożności i poszanowania godności ofiar. Z brakiem rzetelności
mamy do czynienia od zawsze, nie tylko przy tematyce obozowej i my
jako czytelnicy nie mamy na to wpływu, no chyba, że wszyscy
solidarnie po prostu nie będziemy kupować takich książek, co jest
oczywiście fizycznie niemożliwe, aczkolwiek powinniśmy
przynajmniej świadomie wybierać tytuły lub traktować te książki
po prostu z przymrużeniem oka i poza tymi przeczytać również
literaturę faktu, by nie zaburzyły nam one prawdziwej potworności
obozów zagłady.
Co do „Chłopca w pasiastej piżamie" myślę, że można mimo wszystko przeczytać - robi mniej szkody niż
„Tatuażysta...”.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz