niedziela, 8 marca 2020

"Chłopiec w pasiastej piżamie" John Boyne

Tematyka obozów zagłady stała się w literaturze ostatnimi czasy bardzo popularna. Niestety, w parze z ilością wydawanych książek traktujących rzeczony temat, nie idzie ich jakość. Jak na tle innych podobnych książek wypada „Chłopiec w pasiastej piżamie”? Według mnie to pozycja ciut lepsza aniżeli osławiony „Tatuażysta z Auschwitz”.

„Chłopiec w pasiastej piżamie” to powieść... Nie, to chyba za dużo powiedziane, raczej opowiadanie. Opowiadanie o chłopcu, którego ojciec, wysokiej rangi nazista, otrzymuje nominację na komendanta obozu koncentracyjnego, w związku z czym, on i cała rodzina łącznie z najbliższą służbą, muszą przeprowadzić się do domu w pobliżu obozu. Bruno, bo tak ma na imię ów chłopiec, przypadkowo zaprzyjaźnia się z chłopcem w jego wieku przebywającym w obozie. Rozmawiają ze sobą prawie codziennie, gdzie Bruno siedzi po jednej stronie ogrodzenia obozu, a Szmul po drugiej, tej gorszej... Ich przyjaźń z każdym kolejnym dniem staje się co raz silniejsza, co nie dziwi, zważywszy, że Bruno od przyjazdu w nowe miejsce nie miał żadnej osoby, która mogłaby zostać chociaż namiastką kolegi, nie mówiąc już o przyjacielu. Ta przyjaźń doprowadzi do tragedii, która mogłaby być doskonałym odwzorowaniem powiedzenia „Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie”, ponieważ najdotkliwiej uderzy ona w ojca Bruna.
Myślę, że wiele osób zna „Chłopca w pasiastej piżamie” z filmu.

Książka napisana jest bardzo prostym wręcz infantylnym językiem, co było celowym zamysłem Autora, gdyż historię Bruna poznajemy z jego własnej perspektywy. Można powiedzieć, że gdyby przeżył końcową „przygodę”, jak sam to nazwał, książka mogłaby być jego pamiętnikiem. Przez zastosowanie takie formy narracji, bardziej szokuje nas to co dzieje się na końcu książki. Uwypuklony zostaje dramatyzm i tragizm sytuacji. Mimo to książkę czyta się szybko i lekko. Nie trzeba się przy niej jakoś specjalnie skupić, nie wymaga analizy. Jest prosta. I ta prostota przeraża. Przeraża na niekorzyść samej książki.

Na temat m.in. „Chłopca w pasiastej piżamie” wypowiadał się swojego czasu, Dyrektor Muzeum w Oświęcimiu Auschwitz-Birkenau, gdzie wyrażał on ubolewanie, że takie książki jak ta lub np. „Tatuażysta z Auschwitz” powstają, ponieważ zakłamują one ówczesną rzeczywistość i to jak wyglądała faktycznie egzystencja w obozach zagłady. Egzystencja, bo życiem to trudno nazwać. Wytknął wiele błędów tak w jednej jak i w drugiej pozycji, a jego zarzuty co do zakłamywania rzeczywistości uważam za całkowicie uzasadnione. Już teraz, mimo wielu publikacji będących fachową literaturą faktu, relacjami światków, programów dokumentalnych emitowanych ze zdwojoną częstotliwością przy okazji rocznic wyzwolenia obozu, ta prawda o obozach w młodszym pokoleniu jest co raz bardziej rozmywana, właśnie przez takie książki jak rzeczone.

Wiele osób broni „Tatuażystę...”, „Chłopca...” czy niedawno wydaną „Podróż Cilki” będącą kontynuacją jednej z bohaterek „Tatuażysty...”, że to przecież fikcja literacka, że pisarz jedynie zaczerpnął pomysł z prawdziwych historii. Po pierwsze uważam, że jeśli chciał jedynie zaczerpnąć z prawdziwych historii, to nie powinien umieszczać na książce informacji „prawdziwa historia”, „historia oparta na autentycznych wydarzeniach” itp. Autor nie powinien korzystać z prawdziwych imion i nazwisk, a przede wszystkim, powinien przeprowadzić rzetelną analizę, zdobyć wszystkie potrzebne informacje, by nie popełnić błędu, który tak jak w przypadku obozów zagłady, może wręcz uwłaczać godności osób, które w tych obozach zginęły i tych co przeżyły. Trywializacja tematu obozów zagłady jest w ostatnim czasie nagminna i co raz bardziej przerażająca zwłaszcza zważywszy na fakt, że wiele osób traktuje te książki jako opiniotwórcze, jako źródło wiedzy. Są lekko napisane, szybko się je czyta, w dodatku reklamuje się je jako prawdziwe historie, dlatego też ludzie po nie sięgają. Uważam, że powinno się otwarcie mówić o tym, by nie traktować ich poważnie. Jest jeszcze coś. Myślę, że są pewne tematy, zagadnienia, wydarzenia historyczne, które nie powinny być nigdy, przenigdy fabularyzowane, lub powinno się to czynić z dużą dozą ostrożności i poszanowania godności ofiar. Z brakiem rzetelności mamy do czynienia od zawsze, nie tylko przy tematyce obozowej i my jako czytelnicy nie mamy na to wpływu, no chyba, że wszyscy solidarnie po prostu nie będziemy kupować takich książek, co jest oczywiście fizycznie niemożliwe, aczkolwiek powinniśmy przynajmniej świadomie wybierać tytuły lub traktować te książki po prostu z przymrużeniem oka i poza tymi przeczytać również literaturę faktu, by nie zaburzyły nam one prawdziwej potworności obozów zagłady.

Co do „Chłopca w pasiastej piżamie" myślę, że można mimo wszystko przeczytać - robi mniej szkody niż „Tatuażysta...”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz