Czas się zatrzymał. W głowie pozostała tylko pustka. Pogrążam się w zadumie. Jest i refleksja - nad kruchością życia, nad bezwzględnością człowieka. Refleksja, czyli coś czego zawsze się doświadcza po lekturze książek o okrucieństwach wojny. Zwłaszcza tej wojny... Sercem targają emocje, a wśród nich i smutek i żal i rozczarowanie...
„Tatuażysta z Auschwitz” posiada miano bestselleru, ale fakt ten wynika chyba tylko i wyłącznie z powodu poruszanej w książce tematyki. Autentyczna historia wielkiej miłości rozgrywająca się w obozie zagłady, miejscu kaźni milionów ludzi – to się samo sprzedaje.
A miłość była piękna, pierwsza, prawdziwa. Wzmocniona obozowymi doświadczeniami potrafiła przetrwać każdą inną zawieruchę. Człowiekowi, któremu udało się wyjść cało z takiego piekła, nic już chyba nie było straszne. Dlatego tym bardziej uczucie, które połączyło Lalego i Gitę również pozostało silne i trwałe.
Mając pełną świadomość z sytuacji w jakiej znaleźli się nasi bohaterowie, widzimy, że opowieść o ich miłości powinna być wyjątkowa. Biorąc książkę do ręki, mamy co do niej ogromne oczekiwania. Wiemy jak było. Dzięki relacjom świadków tamtych wydarzeń zdajemy sobie w pełni sprawę z bestialstwa jakie miało miejsce w obozach takich jak w Auschwitz. To ludzie ludziom zgotowali ten los.
I nagle dostajemy to. Książkę o poważnej tematyce napisaną w niepoważny sposób.
Opowieść jest płaska emocjonalnie. Jedyne emocje jakie mną w obecnej chwili targają to żal w stosunku do głównych bohaterów, ponieważ historia ich dramatycznej miłości została bardzo źle technicznie napisana, przez co zostali obdarci z przysługującego im należytego szacunku. Być może stąd wynika tak wiele negatywnych opinii na temat działalności Lalego w obozie. Obóz objawia się w powieści prawie jak sanatorium, z tym że z mniejszymi racjami żywnościowymi. Bez zbudowania wokół trzonu historii odpowiedniej atmosfery obozowej, realnego okrucieństwa, którego przecież na co dzień doświadczali, książka wydaje się być mało autentyczna. Do tego dochodzą błędy merytoryczne, rażące. I jedynie świadomość, że została oparta na faktach przekonuje nas do tego by w nią uwierzyć.
Trudno jest oceniać książki o tematyce obozów zagłady, a już na pewno trudno jest ocenić tę konkretna pozycję. Będąc obiektywnym, nie zważając na to iż akcja toczy się w Auschwitz podczas II Wojny Światowej, książkę oceniam jako słabą. Biorąc jednak pod uwagę samą tematykę, nie mogę całkowicie źle ocenić „Tatuażysty...” ponieważ, żadna książka traktująca o holokauście i zbrodniach wojennych, nie zależnie od tego jak technicznie została napisana nie może być źle oceniona. Każda jest świadectwem, lepszym lub gorszym, ale świadectwem tego do czego prowadzi nienawiść jednego człowieka do drugiego. Świadectwem tamtych wydarzeń. A ta konkretna książka jest dodatkowo świadectwem, że i w warunkach obozowych ludzie próbowali jak najbardziej żyć normalnie. Przede wszystkim chcieli kochać i być kochanym. Musimy pamiętać, że to byli ludzie dokładnie tacy sami jak my. Poza strachem odczuwali też inne emocje, tak jak i my. Chcieli żyć. I niech zostaną zapamiętani.
Niestety, ostatecznie nie polecam tej książki, tak dla bezpieczeństwa, by osobom, które nie mają jeszcze wiedzy o obozach zagłady, nie utrwalił się fałszywy obraz tychże obozów.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz