Myślę, że książka "Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz" powstała nie tylko jako być może autoterapia dla umęczonego umysłu Perry'ego, jako chęć wyrzucenia z siebie wszystkich boleści przez jakie przeszedł i w dalszym ciągu przechodzi, ale też by wytłumaczyć wszystkim raz i porządnie, jakie było i jest jego życie z uzależnieniami. By nie musieć wiecznie odpowiadać na te same pytania "Co u Ciebie, jak się dziś czujesz?" Autobiografia Perry'ego nie jest formą usprawiedliwiania siebie. Jest dodatkowym elementem walki jaką toczy bez ustanku by być w miarę zdrowym. Jest przewodnikiem po uzależnieniu - ostrzega jak łatwo można przesadzić. Jest uświadomieniem "normalsom" co kieruję człowiekiem uzależnionym od opioidow czy alkoholu (w tym przypadku i jednego i drugiego), że mimo iż już dwa lata jest się czystym, wystarczy to jedno "coś", by zatracić się w tym ponownie, nie zważając na konsekwencje. Ta książka powinna być jak przestroga. To jest przestroga.
"Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz" jest szokująca, smutna i śmieszna zarazem (jak życie Perry'ego). Ukazuje nam się w niej człowiek łaknący miłości, pochwał ze strony rodziców, głównie matki, skrywający brak pewności siebie za żartami (istny Chandler), wypełniający rzeczone pustki używkami. A jednocześnie dobry, uczynny, zdeterminowany, odważny. Matthew ma szczęście, że wokół niego jest tylu przyjaciół, którzy chcą mu pomóc.
Czy będę inaczej teraz patrzeć na rolę Chandler'a? Czy będę widziała Matta na vicodinie, Matta na haju, Matta w trakcie odwyku zamiast uroczego Chandler'a? Nie wiem, z początku pewnie tak. Ale będę na tę rolę zapewne patrzeć też z większym rozczuleniem, bo wiem jak dalej potoczy się życie Matta, że nie jest tak wyidealizowane jak Chandler'a, choć tak bardzo o takim marzył i marzy do tej pory. Współczuję Perry'emu i jednocześnie podziwiam. Podziwiam, że walczy, że się nie poddał i w tym nałogu widzi światełko by jeszcze pomoc innym. Nawet jeśli on nie wytrwa, to być może pomoże wytrwać innym.
Polecam lekturę. Można się w niej zatracić, otworzy nam oczy na kilka kwestii związanych z uzależnieniami. Może z większą empatią spojrzymy na ludzi zmagających się z tym samym problem co Perry. Wartościowa książka. Polecam!
PS. Ta książka to AUTOBIOGRAFIA, więc jak nazwa wskazuje Autor pisze o swoim życiu, wzlotach i upadkach. Czytałam natomiast opinie, że książka jest bez polotu, główny bohater jest męczący, anegdot z serialu "Przyjaciele" jest za mało, a przede wszystkim liczyli, że książka będzie weselsza... Jaka ma być książka człowieka który kilkadziesiąt razy był na odwyku, który zażywał 55 tabletek vicodinu dziennie? Proszę, czytajcie ze zrozumieniem.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz