środa, 8 marca 2023

"Bliscy" Annie Ernaux

Czy książki za które Autor otrzymał nagrodę Nobla powinny być oceniane? Czy mnie, zwykłemu czytelnikowi, wypada oceniać nagradzane dzieła? Takie pytania nasunęły mi się przy lekturze „Bliskich” Annie Ernaux. Człowiek małej wiary w możliwości swojego umysłu może być onieśmielony zagłębiając się w treść takiej lektury. Może czuć zażenowanie wynikające z wątpliwości czy aby na pewno zrozumie to słowo pisane, czy lektura nie będzie dla niego zbyt górnolotna, czy wyłapie przesłanie. Osobiście również miałam mieszane uczucia względem tej książki, które pogłębiły się od razu gdy zaczęłam czytać. Zastanawiałam się nawet: to jest noblowska książka? Jednak z każdą kolejną przeczytaną stroną, każdym kolejnym akapitem, przekonywałam się, że Annie Ernaux zasłużenie otrzymała tę prestiżową nagrodę, a sama książka jest po prostu wybitna i absolutnie wyjątkowa. I tak, mnie, jako przeciętnemu czytelnikowi, do którego przecież książka ta została skierowana, wypada ją ocenić, nawet jeśli nie zgodziłabym się z komisją noblowską. Książki są dla nas, nie bójmy się zatem czytać, zwłaszcza tych nagradzanych. Nawet jeśli będziemy mieć inne zdanie niż ogół. Nie będzie to świadczyło o naszej ignorancji czy malutkim rozumku (jak Kubuś Puchatek), a być może właśnie o otwartym umyśle, zdolnym do konstruktywnej krytyki nawet takich pozycji.

Kończąc ten lekko przydługi wstęp, chciałabym wam opowiedzieć co nieco (i znów Kubuś Puchatek...) o przedmiotowej książce. I będzie to zaiste małe co nieco, gdyż wystarczyło by napisać, że „Bliscy” są spisanymi wspomnieniami Autorki nt. jej rodziców i zmarłej siostry. Tylko czy to zdanie w pełni oddaje treść i serce książki? Nie. Krótko przytoczę fragment opisu z rewersu książki, który zawiera w sobie wszystko co na początek powinno się wiedzieć o tej książce: „Czy da się uciec od swojego pochodzenia? Jak pragnienie awansu społecznego wpływa na kolejne pokolenia? Czy nasze życie mogą kształtować ci, którzy odeszli zanim się urodziliśmy?”. Autorka w wyjątkowy sposób sama sobie próbuje wskazać powiązanie pomiędzy przeszłością a swoim „ja” teraz. Książka swoją treścią mimowolnie prowokuje również nas samych do zastanowienia się nad swoim pochodzeniem i wpływem jaki wywarła na nas rodzina i wychowanie, co spowodowało, że jesteśmy kim jesteśmy i myślimy w ten, a nie inny sposób.

W trakcie lektury zapisałam sobie w notatniku takie zdanie: nie rusza mnie to o czym pisze [Autorka], ale to JAK pisze.

Książka napisana jest w iście specyficznym stylu. Zwłaszcza dwa pierwsze rozdziały, opowiadające kolejno o ojcu i matce Autorki przybrały formę notatek na ich temat. Napisane bez większych emocji, jak reportaż, z często krótkimi zdaniami, właśnie jak gdyby były to notatki. Krótkie zapiski – hasła – przypominajki, jakie często czyniło się na studiach, gdy ważne było by wyłapać ogólny sens wypowiedzi profesora, a nie zagłębiać się w nieistotne szczegóły. Odnosi się wrażenie, że w głowie Autorki panuje chaos, a mimo to zachowuje ona chronologie wydarzeń. Jest na wskroś szczera. Opisuje wszystko to co wie i co pamięta.

Gdyby Autorka, to co napisała o swoim pochodzeniu, o ojcu, matce i siostrze, napisała bardziej poetycko, jak powieść, całość straciłaby na realizmie i stała by się zwyczajną opowiastką. Tymczasem, czytając przemyślenia Autorki zapisane w ten specyficzny sposób, mamy wrażenie, że zwierza nam się ona ze swoich największych tajemnic. To bardzo osobiste, wręcz intymne wyznania. Autorka doszukuje się tym sposobem wyjaśnienia jak bardzo przeszłość jej rodziny miała i dalej ma wpływ na to kim ona sama jest obecnie, jaki wpływ członkowie jej rodziny mieli na to w jakim miejscu teraz się znajduje i jak pisze, jak myśli, jak postępuje. Ta książka to nie autoterapia. To uporządkowanie myśli. O sobie, swoim pochodzeniu, swojej tożsamości. Potrzeba wylania z głębi pewnych myśli, które skryte w zakamarkach umysłu jątrzą jad i nie dają spokoju, dopóki nie wypłyną razem ze słowami w przestrzeń, do kogoś, lub tylko właśnie na papier.

Zasłużony Nobel, właśnie za szczerość i prostolinijność, za prawdę i wyjątkowy sposób przelania myśli na papier. Za uświadomienie jak duży wpływ przeszłość ma na naszą przyszłość.

Annie Ernaux pisze o swoich korzeniach, które de facto są podobne w przypadku wielu wielu z nas, a które to zawsze determinują nas na przyszłość. Historie naszych przodków to też nasza własna historia i nie sposób jest się od niej odciąć. Ma wpływ na nasze postrzeganie siebie samych i otaczającego nas świata, a także na to, w jaki sposób wyrażamy siebie w tym świecie. Widać to zwłaszcza w przypadku wszelkiej maści artystów.

„Ten sposób pisania, który wydaje mi się nastawiony na prawdę, pomaga mi wyjść z osamotnienia i mroku indywidualnej pamięci poprzez odkrycie ogólniejszego znaczenia. Czuję jednak, że coś się we mnie opiera, bo chciałabym zachować czysto emocjonalne obrazy mojej matki, jej ciepło czy łzy, bez nadawania im sensu.” - strona 98

Trzecia część książki ma już zupełnie inną formę – to list Ernaux do swojej nieżyjącej starszej siostry Ginette, której nigdy osobiście nie poznała, co więcej, nigdy oficjalnie się o niej nie dowiedziała. Nie od swoich rodziców. W liście Autorka próbuje sama sobie wyjaśnić, czy byłaby inną osobą, gdyby nie byłą tą drugą. Czy gdyby rodzice uczciwie wyznali Annie, że miała siostrę, jej proza miała by inny kształt? A gdyby Ginette przeżyła, czy Annie została by w ogóle sprowadzona na ten świat? Annie istnieje, bo nie istnieje już Ginette.

„Ale twoim i moim przeznaczeniem było pozostać jedynaczkami. Ich [przyp. rodziców] wola posiadania tylko jednego dziecka, przejawiająca się w słowach: Nie moglibyśmy zrobić dla dwójki tego, co robimy dla jednego, oznaczała Twoje życie lub moje, nie jedno i drugie. (…) bo dopiero wtedy poraziła mnie prawda: przyszłam na świat, ponieważ ty umarłaś, a ja cię zastąpiłam.” - strona 163

(...) Czy będę zawstydzona, czy dumna z napisania tego listu, podyktowanego niezrozumiałym dla mnie pragnieniem? Być może chciałam spłacić wyimaginowany dług, dając ci istnienie, które mnie dała twoja śmierć. Albo sprawić, że ożyjesz i znów umrzesz, aby uwolnić się od ciebie, od twojego cienia. Uciec od ciebie.” - strona 172

Rodzice Ernaux byli zupełnie zwyczajnymi ludźmi, pochodzili z klasy robotniczo/chłopskiej, niczego wielkiego nie osiągnęli (patrząc z szerszej perspektywy świata). Gdyby nie ta książka, zostali by na zawsze zapomniani. Jak każdy przeciętny człowiek. Ernaux dała im tą książką życie wieczne, ugruntowując je dodatkowo otrzymaniem tak prestiżowej nagrody jak Nobel.

Polecam „Bliskich” Annie Ernaux. To książka niezwykła, którą można czytać bez końca, a tak jej niewiele...

Nie bójmy się czytać Noblistów, nie bójmy się, że ich książki nas przerosną. Oni wszyscy piszą właśnie dla nas. Myślę, że żaden z Noblistów nie spodziewał się, że którakolwiek jego książka sprawi, iż stanie na piedestale najbardziej uhonorowanych pisarzy świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz