środa, 11 października 2023

"Święto ognia" Jakub Małecki

Ostatnio popadłam w lekki obłęd. A wszystko zaczęło się od spotkań w Klubie książki. Od zawsze byłam miłośniczką książek, ale to co dzieje się ze mną ostatnio... Czasem myślę, że powinnam się leczyć, że to już powoli przekracza granice zdrowego rozsądku. Zmywam naczynia – myślę o książkach, odkurzam – myślę o książkach, opiekuję się dziećmi – myślę o książkach. Stosik książek na moim stoliku nocnym kiedyś się przewróci i mnie zabije. Boję się starości, boje się, że oślepnę i/lub ogłuchnę i nie będę mogła czytać książek, czy tam słuchać audiobooków. Póki co wszyscy się z tego śmieją, no może poza moim mężem i rodzicami, którzy już teraz zaczynają pukać się w czoło, gdy widzą mnie z książką. Ale co mam na to poradzić? Czuje się nieswojo, a wręcz odczuwam niepokój kiedy wiem, że nie będę mieć czasu przeczytać choć rozdziału, kiedy książka wciąga, a ja muszę zaspokoić potrzeby rodziny, ugotować obiad, albo po prostu iść spać. A najbardziej nienawidzę dołków, zastojów czytelniczych, kiedy patrze na półki wypełnione książkami, ale nie potrafię sięgnąć po którąkolwiek i zacząć czytać...


Wiecie co ostatnio przeczytałam? „Święto ognia” Jakuba Małeckiego i zauroczyłam mnie ta książka. Zauroczyła prostotą. To taka książka dla każdego, napisana prostym językiem, o życiu, które jest jednocześnie łatwe i skomplikowane. O radościach z rzeczy błahych, o ograniczeniach i łamaniu barier.

Poznajcie dwudziestojednoletnią Anastazję, jej starszą siostrę Łucję oraz ich ojca Leopolda. Tych troje stanowi kochającą i bardzo wspierającą się rodzinę. Los okrutnie ich doświadczył pozbawiając Anastazję możliwości korzystania w pełni ze swojego ciała, za to obdarzył ją umiejętnością patrzenia. Patrzenia w głąb człowieka i przez człowieka. Łucja zaś, widząc jaką barierę dla pełni życia stanowi ciało Anastazji, podświadomie lub nie, próbuje łamać bariery własnego sprawnego ciała, dążąc do absolutnego ideału. Z pozoru szczęśliwą i jako tako radzącą sobie rodzinę trawi ból, niewyjaśnione zniknięcie i tajemnica, której ujawnienie pomogłoby uporać się z wewnętrznymi strachami. Potworami zżerającymi od środka, pozbawiającymi radości życia i sprawiającymi, że nawet najbliżsi stają się obcy.

Cudnie to Pan Jakub napisał. Rozdziały, w których główną bohaterką jest Anastazja napisane takim banalnym językiem, ciut dziecinnie, naiwnie, na wskroś szczerze i tak prawdziwie. Dawno temu miałam dwie koleżanki w szkole podstawowej z porażeniem mózgowym, były niesamowite, na swój sposób energiczne, pełne życia, mówiły co myślały i udowadniały każdemu, że mimo ograniczeń, radzą sobie. Widziałam w Anastazji je obie. I tak bardzo kibicowałam Łucji. Rozdziały poświęcone jej zmaganiom by zostać upragnioną solistką baletową czytałam jednym tchem. To było naprawdę ekscytujące, a tak prosto napisane. Może o to właśnie chodziło Autorowi? Żebyśmy się ekscytowali banałami, tak jak to robiła Anastazja?

Wzruszyłam się przy lekturze tej książki. Mimo, iż temat w niej zawarty nie jest łatwy, czytając ją nie odczułam przygnębienia. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że to była bardzo przyjemna lektura. Pan Małecki pokazał, że mimo nieszczęść, trudności, czy rutyny, doświadczamy też radości, zakochujemy się, spotykamy dobrych ludzi, którzy często są dla nas oparciem. Całe życie uczymy się żyć i czerpać ile się da z tego życia. Czasem nawet mimo ograniczeń.

Powieść Pana Małeckiego ma w sobie to coś, co z nami zostaje na dłużej. Patrzę na tę książkę, mam ja przed sobą i mimo, że przecież przeczytałam ją kilka dni temu, mam ochotę znów do niej sięgnąć. A potem znów i jeszcze raz i kolejny...

W moim umyślę, czuję to, mam teraz tornado uczuć, huragan myśli na sekundę i chciałabym je bardzo przelać na papier. Chciałabym z całej mocy zachęcić do tej książki, do jej przeczytania, ale jak widać pisarz ze mnie marny, bo jak już przyszło co do czego, to nie potrafię wyłowić odpowiednich słów w tym huraganie, które najlepiej opisały by co czuję po przeczytaniu „Święta ognia”. Autor uwiódł mnie i historią i stylem w jakim ją przedstawił. Już jestem jego...

Polecam!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz