Byłam zachwycona „Schroniskiem, które przestało istnieć” Pana Sławka Gortycha, ale to co ten młody Autor zaprezentował w tej książce, wbiło mnie w fotel. Niesamowity talent, świetne pióro i ta historia, to połączenie faktów z fikcją – mistrzowskie wykonanie! Dodatkowo, tak w tej jak i poprzedniej książce, z jej kart przebija miłość do Karkonoszy Pana Sławka i to czuć na każdej stronie, w każdej wspomince. Wierne oddanie rzeczywistego krajobrazu, szlaków, schronisk bardzo punktuje in plus dla Autora. Czytając tę książkę miałam ochotę rzucić wszystko, spakować się i wyjechać właśnie w Karkonosze. Wędrować po szlakach śladami bohaterów, odwiedzić wszystkie wspomniane schroniska, zobaczyć te piękne zachody słońca i zmoknąć w deszczu, bo nawet ta paskudna smętna pogoda, zobrazowana słowami Pana Gortycha, nie zdołałaby zniechęcić mnie od wędrówki.
Schronisko Odrodzenie. Justyna Skała, kierowniczka schroniska, w wielkim wzburzeniu po sprzeczce z matką, przerywa swój długo odkładany urlop i wraca niezapowiedziana do swojego najbliższego sercu domu, czyli do Odrodzenia. Na miejscu zastaje zupełnie puste schronisko... No, może poza złodziejami w garażu, którzy usilnie próbują skuć jedną ze ścian, by dostać się do starego szybu towarowego. Spłoszeni przez Justynę porzucają swoją robotę, co nie oznacza, że Justyna może o wszystkim zapomnieć. Zaintrygowana, co też ciekawego może znajdować się w szybie, postanawia sama odkryć tajemnicę. Uzyskane informacje prowadzą ją do znanego czytelnikowi już Karla Hankego i będą dla niej śmiertelnym zagrożeniem. Czy Hanke zdołał zbiec po wojnie? Co z Odrodzeniem wspólnego miało Hitlerjugend i powojenna niemiecka partyzantka? Czytajcie, a się dowiecie...
Myślałam, że Pan Gortych mnie już niczym nie zaskoczy, a tu proszę. Jeszcze więcej akcji, jeszcze więcej tajemnic. I znowu połączenie wszystkich wątków w całość, historii tej prawdziwej i fikcji, wykonane po mistrzowsku. Niesamowita wyobraźnia i wiedza Autora, ale też dobre lekkie pióro, sprawiają, że trudno oddzielić od siebie te fikcję i fakt. We wszystko co zawarte w książce można z łatwością uwierzyć, że miało miejsce faktycznie. Bardzo fajnie, że na końcu książki Autor obszernie wyjaśnia, skąd pomysł na zamach na pociąg, którzy bohaterowie są autentyczni, którzy fikcyjni, aczkolwiek w prawdziwych wydarzeniach. Naprawdę dobra książka. Czytając nie mogłam usiedzieć na miejscu. Zachowywałam się jak mała dziewczynka, lata temu, gdy oglądała z rodzicami jakiś film sensacyjny w tv i gdy była akcja to skakałam ciągle „fotel – ziemia”. Teraz może nie skakałam (oj, moje stare kości i stawy), ale na pewno wiele razy zmieniłam pozycję na fotelu... ;D
Gdyby się uprzeć, można by było przeczytać „Schronisko, które przetrwało” bez czytania „Schroniska, które przestało istnieć”, ale nie radzę, ponieważ w książce jest wiele nawiązań do poprzedniej części, są wspólni bohaterowie, no i Karl Hanke, główny winowajca wszystkiego złego.
W przygotowaniu jest kolejna część kryminału ze schroniskiem w tytule i trochę się jej obawiam, być może bezpodstawnie, ale boje się, że „Schroniskiem, które przetrwało” Pan Sławek tak wysoko sobie podniósł poprzeczkę, że trzecia część już nas niczym nie zaskoczy. Obym się myliła!
Panie Sławku powodzenia!
A „Schronisko, które przetrwało” ma ode mnie 10/10!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz