niedziela, 5 listopada 2023

"Szklany ogród" Tatiana Tibuleac


Czekałam na tę powieść. Autorka wysoko postawiła sobie poprzeczkę „Latem, gdy mama miała zielone oczy”. Szczerze mówiąc trochę obawiałam się jej nowej powieści, bo wiecie jak to jest, ile razy to już było, że debiut dowolnego pisarza był rewelacyjny, ale już kolejna powieść nie potrafiła dorównać pierwszej? Jak zatem na tle „Lata...” wypada „Szklany ogród”? Wg mnie, tą książką Autorka udowodniła, że spod jej pióra potrafią wyjść dwie zupełnie różne, bardzo dobre powieści, gdzie w każdej można wyczuć specyficzny, unikatowy styl pisarki i każda posiada tę głębię, której zawsze szukam w czytanych książkach.

Mołdawia, dawny blok ZSRR. Czytając „Szklany ogród” mamy przed oczami dorosłą kobietę, opowiadającą nam historię swojego dotychczasowego życia od momentu, gdy jak to sama określiła, urodziła się po raz drugi. Jej nowe życie rozpoczyna się na początku lat osiemdziesiątych od nowego imienia – Jaskółka i z nową „mamą” - Tamarą Pawłowną, która wykupiwszy ją z sierocińca, zabiera do swojego mieszkania i przyucza, a w zasadzie zmusza, do pomocy w zbieraniu i sprzedawaniu butelek. Tamara Pawłowna jest na tyle obrotna i sprytna, że z pozornie mało-dochodowego interesu robi naprawdę intratne zajęcie. Tamara i Jaskółka nie biedują, ale też nie wydają zaoszczędzonych pieniędzy na zbędne, wg Tamary, sprzęty, np. sanki dla Jaskółki. I tak mija dzieciństwo i nastoletnie lata dziewczynki. Na zbieraniu i myciu butelek, na nauce języka rosyjskiego i mołdawskiego, a później rumuńskiego, na obserwacji otaczającego ją świata i pragnieniu by zacząć żyć inaczej. A to wszystko na przestrzeni wszystkich zmian polityczno-gospodarczych jakie zachodzą w całym Związku Radzieckim.

„Szklany ogród” to powieść wielowymiarowa i czytając ją nie da się jej odczytywać wyłącznie w sensie dosłownym. Nawet imię głównej bohaterki jest bardzo wymowne. Jaskółka to ptak zwiastujący wiosnę, a więc symbolizujący nastanie nowego. Jaskółka to nowa Mołdawia, wstająca z kolan po ciężkiej niedoli. Mam wrażenie, że Autorka w zakamuflowany sposób chciała pokazać czytelnikowi, że mimo iż Mołdawia nie jest już w szponach ZSRR, to nie może tak łatwo odciąć się od komunistycznych wpływów, że muszą minąć całe pokolenia, by mogła minąć też trauma, by zmienić myślenie. Ta książka pokazała jaka Mołdawia jest w środku – wielokulturowa, wielonarodowościowa, wielojęzykowa. Życie Jaskółki z Tamarą Pawłowną, to jak Mołdawia pod skrzydłami Związku Radzieckiego. Związek przygarnął osieroconą Mołdawię, dał jej drugie życie, umożliwił „rozwój”, posłał do szkoły, ale zakazał mówić po mołdawsku, zmusił do przyjęcia języka rosyjskiego i najlepiej całej kultury, przyzwyczajeń i rytuałów rosyjskich. Zmusił do ciężkiej pracy i właściwie poza tym, nie dał miłości czy swobody. Mołdawia miała zapomnieć o swojej tożsamości. Ale Jaskółka pyta: rodzice, dlaczego mnie porzuciliście? Dlaczego tak mało mnie kochaliście. A może już nie żyjecie? A jeśli żyjecie, to dlaczego o mnie zapomnieliście. Tak łatwo przyszło wam się mnie pozbyć? Odebrałam to jako pytania Mołdawii do starej Europy. Dlaczego mnie nie obroniliście?

A potem przychodzi transformacja geopolityczna, upadek ZSRR, Mołdawia wstaje z kolan, ale nie potrafi zapomnieć o zaborcy. Ma wyrzuty sumienia, że o Rosji mówi źle, że w ogóle ma jakikolwiek żal. Przecież w najgorszym momencie jej życia, Rosja jej pomogła, dała jeść, wykształciła. Jest zdezorientowana nawet odnośnie języka, rosyjski jest dla niej piękniejszy, łatwiejszy i bogatszy niż pospolity mołdawski czy rumuński. Jaskółka widzi upadek Tamary, jak toczy ją wewnętrzna choroba i mimo, że najchętniej chciałaby się od niej już uwolnić, trwa przy niej do samego końca. Wszystko wokół jest kruche, jak szkło i ta kruchość znów symbolicznie uwidacznia się w życiu kolejnego pokolenia. Jest traumą, którą trzeba przepracować. Tu tak tajemniczo zakończę wywód, bo nie chcę nikomu odbierać przyjemności z czytania, nie będę spojlerować.

Szklany ogród jak kolos na glinianych nogach, z butelek różnego rodzaju, różnego koloru i różnej wartości. Kruchy i wymagający pracy. Dający iluzoryczne poczucie stabilności, lecz gdy zatrząśnie fasadą, tłucze się na miliony kawałków. Wśród szkła białego znajdzie się i zielone, wśród brązowego białe... Tego się już nie da skleić. Można przetopić i uformować nowy twór, ale do tego potrzeba wielkiego ognia. Oby nigdy nie nastał...

„Szklany Ogród” czyta się zaskakująco dobrze, mimo przeskoków chronologicznych i wielu fragmentów będących przemyśleniami Jaskółki, nad którymi trzeba dłużej pomedytować, by doszedł do nas ich sens. Barwny język, wyraziste postacie, sugestywne niedomówienia, to wszystko dodaje uroku powieści. Można pomyśleć, że Autorka zaczerpnęła wiele ze starej dobrej rosyjskiej prozy, ale właściwie czemu się dziwić, właśnie to nam chce przekazać w swojej książce Pani Tatiana. Tą pozostałość, to czerwone szkło między białą stłuczką. Prostotę i jednocześnie wielowymiarowość utworu w przełożeniu na obecną sytuację swojego kraju. Ta książka jest magicznie wciągająca. Przejmująca i tak niesamowicie prawdziwa.

Tak jak uwielbiam „Lato, gdy mama miała zielone oczy”, tak będę uwielbiać „Szklany ogród” i teraz tylko zastanawiam się ile przyjdzie mi czekać na kolejną książkę Pani Tatiany Tibuleac. Oby niezbyt długo.

Polecam!

źródło: demotywatory.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz