Do takich książkowych polecajek należy „Nasze zaginione serca” autorstwa amerykańskiej pisarki o azjatyckich korzeniach, Celeste Ng. Przedmiotowa powieść ukazuje nam dystopijny obraz Ameryki po wielkim kryzysie ekonomicznym, a za który to kryzys obwinia się Chiny i ogólnie wszelkiej maści azjatów. Rząd USA uchwala, przy zdecydowanym poparciu społeczeństwa, PAKT, czyli akt prawny mający na celu zadbanie o wartości patriotyczne obywateli Stanów, umożliwiający m.in. na tzw resocjalizację dzieci z rodzin, które wykazały by się słabym patriotyzmem i oddaniem względem kraju. W praktyce, pod przykrywką PAKTu, prześladuje się osoby lub nawet całe rodziny azjatyckiego pochodzenia, a dzieci z rodzin, które zostały uznane za wywrotowe, odseparowuje się trwale do innych miejsc bez możliwości powrotu czy nawet jakiegokolwiek kontaktu z rodzicami. Utracone dzieci, nasze zaginione bezpowrotnie serca. W tym wszystkim poznajemy Birda, chłopca, którego nagle i bez wytłumaczenia zostawia matka. Bird nie rozumie dlaczego mama porzuciła go bez słowa, dlaczego musieli z tatą wyprowadzić się z ich domu, dlaczego tata został zdegradowany z profesora do pracownika biblioteki akademickiej. Nie rozumie dlaczego gdy nauczyciel czyta o zasadach PAKTu, on i połowa klasy patrzą na niego wymownie. To wszystko do czasu, gdy otrzymuje tajemniczą wiadomość od mamy. Tylko Bird wie jak ją rozszyfrować i podążając za wskazówkami, odnajduję mamę, odnajduje siebie, już wszystko rozumie.
Naprawdę chciałabym napisać wiele dobrego o tej książce i zrecenzować ją w samych superlatywach, ale mnie ona po prostu nie porwała. Autorka w powieści poruszyła wiele bardzo ważnych tematów – dyskryminacji, nietolerancji, rasizmu, bezwzględnej chęci kontrolowania wszystkich i kierowania wszystkim. Jak łatwo można zmanipulować społeczeństwo, jak pięknie można mówić o wartościach, a pod powabnymi słówkami ukryć prawdziwe, złe intencje, jak łasi jesteśmy na te populistyczne hasła mówiące o jedności narodu, czystej krwi itd. To się dzieje, tu i teraz.
Jak sami widzicie, „Nasze zaginione serca” to książka sugestywna, ważna i nawet ciut przerażająca biorąc pod uwagę, że powstanie PAKTu wcale nie jest niemożliwe, nawet i bez jakiegoś wielkiego kryzysu.
Dlaczego zatem ta książka mnie nie porwała? Ogólnie źle mi się ją czytało. Nie wiem czy to wynikało z faktu, że ciągle musiałam przerywać lekturę (mamo, a możesz... mamo, przyjdź... łeeeeee... mamo, bo ona mnie gryzie! Itd. itp... ;D), ale brakowało mi w tej książce akcji. Zbyt wiele w niej samego monologu, opisów przeróżnych, rozwlekłych, czasami miałam wrażenie, że czytam przez dłuższy czas to samo, że fabuła nie posunęła się przez 20 stron ani o milimetr w kierunku rozwiązania. Za mało szczegółów dotyczących samego kryzysu. Kryzys był, ale już go nie ma, za to jest PAKT. Dla mnie, ekonomistki/inżyniera, to było za mało. Myślę, że książka była by lepsza, gdyby była napisana trochę bardziej sensacyjnie, gdyby coś się działo. Nie wyczułam w niej ani dramatyzmu, ani specjalnego smutku, a przecież powinna mi się choć trochę zakręcić łezka w oku. Nie odczułam po przeczytaniu tej książki nic. A z założenia, jeśli książka nie wywołała we mnie żadnych specjalnych emocji, to pewnie zaraz o niej zapomnę. Przykre to, tym bardziej że, sam temat przecież bardzo ważny.
Niemniej, nie chcę nikogo zniechęcać do tej książki. Znam opinię przyjaciół książkoholików, którzy byli nią oczarowani i bardzo dobrze ją wspominają. Moje opinie, jak zawsze powtarzam, są subiektywne i nie polecę tylko naprawdę wielkiego gniota, a ta konkretna książka gniotem nie jest, po prostu mi nie podeszła. Zachęcam, przeczytajcie sami, warto się z nią zapoznać, być może was porwie.
Ciao!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz