Cholera, Panie Twardoch.
Cholera...
Ta książka jest ach...
mega! Jak ogromny trzeba mieć talent, żeby tak pisać!
Czacha dymi – jak ja
mam napisać choćby mierną recenzję do TEGO?
Ja wiem, że tak się nie
robi, wiem, ale zaryzykuję: wpisuję Pana Twardocha do listy moich
ulubionych pisarzy, a „Drach” zajmie na mojej półce honorowe
miejsce.
Dla tych co jeszcze nie
czytali, gwoli krótkiego wprowadzenia do recenzji, najprościej
rzecz ujmując: „Drach” to opowieść o dziejach rodziny.
Wielopokoleniowej rodziny, utrzymującej poprawne stosunki,
zachowującej pewne standardy, tradycje.
To opowieść o ludzkiej
mentalności, naturze, o naszym bycie, o sensie życia, o tym, że
wszystko jest, a nic nie jest, ale to w zasadzie nie ma znaczenia.
Jest dużo historii
Śląska, jest przekrój społeczeństwa, jest przekrój Ślązaków.
Fabuła jest dość
skomplikowana, więc ciężko dokładnie opowiedzieć o czym jest
„Drach”, to po prostu trzeba przeczytać. W sensie dosłownym,
drach to smok, latawiec, a my, jak cząsteczki tego smoka, też nim
jesteśmy, w nim jesteśmy, w nim umieramy i w nim pozostajemy.
Ziemia, kamień, sarna, człowiek, to jest wszystko to samo. Nic wam
to nie mówi, wiem. Musicie po prostu przeczytać tę książkę, to
wtedy wszystko stanie się dla was jasne.
Gdy czytałam „Dracha”,
miałam wrażenie jakbym słuchała opowiadań mojej babci o dziejach
rodziny na przestrzeni ostatnich 100 lat. I to w stylu
charakterystycznym do starszych osób: w tym samym czasie tylko
wcześniej, to był tyn Gerhat, wiysz, tyn łod tyj istnyj spod lasu,
co łod nij chopa wziyni do niymiyckiego wojska, ale łon uciyk ino
go potym ruskie chycili i zawarli w lagrze. To tyn Gerhat potym mioł
baba, Cela, a łona zaś była z doma łod tego Alojza co go bez
wojna wziyni do Auschwitz i tam borok zemrzył. To tyn Gerhat beztóż,
że umioł tyż po niymiecku godać, to poszoł robić do Głównego
Urzyndu Górniczego w Katowicach. A łod łunego dyrektor to był
czysty Polok, dobry człowiek, niy komunista. I roz tyn dyrektor
psziszoł ku niymu i mu pado, że na zebraniu źle o partii pedzioł
i już dostoł list z wyzwaniym do Moskwy. A potym się okozało, że
go za to co pedzioł na zebraniu, zaszczelili pod Gliwicami a niy do
żodnyj Moskwy. Itd., itp.
Ta książka jest głęboka
w swej treści. Oprócz tej oczywistej historii jaką Autor nam
podaje, nawiązując do prawdziwych wydarzeń historycznych, poprzez
zastosowanie wszechwiedzącego narratora, którym uczynił Ziemię,
porusza wiele kwestii metafizycznych. Dodatkowo świetnie obrazuje, a
w zasadzie wyjaśnia czytelnikowi co to znaczy być Ślązakiem, kto
to jest Ślązak, i że na Śląsku nic nie jest takie oczywiste jak
nam się wydaje.
Ale czy to ma wszystko w
ogóle jakieś znaczenie? Czy z perspektywy wieków, natury, procesów
zachodzących na ziemi, naszych rodzin – czy to ma znaczenie? Z
naszego punktu widzenia, wszystko ma znaczenie i jest istotne. Akcja
- reakcja. Natomiast biorąc pod uwagę, że prochem jesteś i w
proch się obrócisz, dla kosmosu nic nie znaczysz.
Super to było, „Drach”
na długo we mnie zostanie. Wkrótce przeczytam jeszcze raz, odkryję
nowe rzeczy, przypomnę sobie skąd pochodzę. Chociaż... czy to ma
jakieś znaczenie? Chce powiedzieć, żeby nikt się tym nie zrażał,
że Autor opisuje akurat dzieje Śląskich rodzin, to naprawdę nie
ma żadnego znaczenia, bo ważniejsza dla czytelnika powinna być ta
głębia, to coś co posiada ta książka. „Drach” mnie
zainspirował do odszukania starych rodzinnych zdjęć, chcę
dowiedzieć się czegoś więcej o dawnych dziejach własnej rodziny.
Wiem, że były momentami burzliwe, ale też i romantyczne,
dramatyczne i takie spokojne, zwyczajne. Myślę, że źle gdy
starsze osoby w naszych rodzinach zamykają się przed swoją
przeszłością, nie mówiąc młodemu pokoleniu co przeszły, jakie
miały życie, co widziały. A to jest takie ważne, to esencja
rodziny, powinna być przekazywana kolejnym pokoleniom właśnie po
to by mogły zrozumieć siebie, odnaleźć się, z czymś się
utożsamić, by wzmocnić więzy rodzinne. A tak, o tym wszystkim wie
tylko Drach.
Polecam „Dracha”,
naprawdę warto przeczytać i trochę się utrudzić. Zwłaszcza
biorąc pod uwagę, że w jednym momencie akcja dzieje się na wielu
płaszczyznach czasowych, że Autor wtrąca dialogi w gwarze śląskiej
i w języku niemieckim i to bez przypisów, więc jeśli ktoś nie
rozumie niemieckiego to musi użyć translatora. Mimo to, warto.
Ale to nic, to nie ma
znaczenia.
Sami przeczytajcie.
„Ernst wie, że nic nie
ma znaczenia i że wszystko jest ważne. Ernst wie, że życie jest,
a potem go nie ma. Ernst wie, że w życiu nie trzeba być
szczęśliwym ani nie trzeba cierpieć, jedyne co trzeba, to żyć to
życie, nic więcej nie trzeba. Ernst czeka na śmierć z nadzieją i
ochotą, bez rozpaczy, bez smutku za tym, co utracone, bo Ernst wie,
że nigdy nic nie macie, więc niczego nie możecie utracić, ale to
nie ma znaczenia.”
Aha! I jeszcze jedno.
Książka zaczyna się od szczegółowego świniobicia, więc jeśli
ktoś jest weganinem, albo ma delikatniejszą naturę, to pomińcie
kilka pierwszych stron. Ogólnie można powiedzieć, że książka
charakteryzuje się fotograficznym opisem rzeczywistości, jest po
prostu naturalistyczna, jak np. „Germinal” Emila Zoli. Osobiście
lubię takie książki, ale ostrzegam tych wrażliwszych.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz