Ostatnio zakochałam się w książkach Wydawnictwa Książkowe Klimaty. I nie jest to żadna kryptoreklama tego wydawnictwa, po prostu mam wielkie uznanie do pozycji, które to wydawnictwo wybiera by wydać w naszym kraju. Specjalizują się oni w literaturze czeskiej, słowackiej, rumuńskiej, bułgarskiej, tureckiej czy fińskiej. Pozwolę sobie zacytować fragment opisu Wydawnictwa z ich strony: „Publikujemy współczesną prozę europejską, kierując się przede wszystkim na południe. Naszymi książkami chcemy pokazywać te miejsca na literackiej mapie, które pomimo niewielkiego oddalenia geograficznego, wciąż pozostają w cieniu. Wydajemy takie książki, jakie sami chcielibyśmy czytać i oglądać: mówiące więcej o świecie wokół nas, zrywające ze schematami i stereotypami.”
Taki właśnie jest „Czeski Raj”. Na niewielu stronach Autor z typowym czeskim humorem przedstawia nam grupę kilkunastu mężczyzn w różnym wieku, cyklicznie spotykających się w saunie, prowadzących typowe dla siebie konwersacje. Czasem zupełnie bezsensowne, czasem trudne i egzystencjalne. O życiu, polityce, kobietach, dzisiejszych i przeszłych czasach, o mentalności ludzi, o sobie, o końcu świata. A zza ściany sauny słuchać ciągły chichot kobiet. Autor nie podaje imion mężczyzn, charakteryzuje ich „ten co jest na emeryturze”, „ten co jest strażakiem”, „ten co sprzedaje ubezpieczenia”, czy „ten co rzyga danymi w biurze”. Z początku ciut dziwnie czyta się taką formę bez imion, ale po czasie staje się to bardzo przydatne. Generalnie to nie imiona są ważne, a właśnie to kim są bohaterowie, co robią, co sprawia, że są jacy są. I ten ciągły chichot kobiet...
Z pozoru „Czeski Raj” to taka powieść o niczym. To mylące, bo tematy, które poruszają nasi faceci, mimo że przedstawione lekko, z humorem, to takie ponadczasowe i uniwersalne kompendium z naszego własnego życia. Jesteśmy młodzi, poznajemy partnerów, uprawiamy sex, próbujemy coś w życiu osiągnąć, poznajemy życie z dobrej i przykrej strony, przechodzimy na emeryturę jeśli zdrowie pozwoli i próbujemy się pogodzić z końcem. A na wszystko lekarstwem są trzy pilznery każdego dnia. I amortyzacja.
Super czytało mi się tę książkę, bo jest taka typowo czeska (bez generalizowania chyba się nie obędzie). Lekka z humorem, z ciekawą formą, bo czyta się ją jak sztukę teatralną w pięciu aktach. Rozmowy mężczyzn niby o niczym i banalne, ale wciągają i ostatecznie są takie jak prowadzą mężczyźni, których znam. A chichot kobiet? No cóż, ja i moje znajome też ciągle chichoczemy, zwłaszcza jak słuchamy o czym beblają nasi mężczyźni. Z nimi ciężko, ale bez nich jeszcze gorzej.
Polecam, bo książki jest tak niewiele, że nawet jeśli uznacie, że taka literatura jednak do was nie przemawia, to przynajmniej nie stracicie dla niej więcej jak maks dwóch wieczorów. Spróbujcie!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz