poniedziałek, 12 grudnia 2022

"Willa pod jemiołą" Anna Szczęsna


Książki z fabułą kręcącą się wokół świąt. Czy są osoby, które za takimi nie przepadają? Uderz w stół, a nożyce się odezwą... Nigdy nie byłam fanką książek z tą tematyką. Z resztą filmów tak samo. Uważam, że są dość przewidywalne, sztampowe i przesłodzone. Na pewno dobrze jest przeczytać, gdy chce się poprawić humor. Choć po głębszym zastanowieniu – nie... osobom, których irytują, jeszcze ten humor mogą bardziej zepsuć. Obiecałam sobie jakiś czas temu, że zamiast tłumaczyć się z tego dlaczego takich książek nie czytam, po prostu sięgnę po takową, przeczytam i sprawdzę w czym rzecz, że tyle osób zaczytuje się w nich w okresie przedświątecznym. Sięgnę po takową, jakie to niby proste. Ale którą wybrać, żeby mieć jako taki pogląd? Po wielu poleceniach, mój wybór padł na „Willę pod jemiołą” autorstwa Anny Szczęsnej. Czy jej lektura przekonała mnie by sięgać po takie świąteczne książki częściej? Przekonajmy się.

„Willa pod jemiołą” to powieść romantyczna z elementami dramatu i odrobiny grozy, tak bym ją określiła. Trzydziestojednoletniej Luizie z dnia na dzień „wali” się jej poukładany świat. Traci pracę, a kolejnego dnia rzuca ją jej chłopak, Tobiasz. Po kilku dniach stagnacji, otrząsa się z marazmu i jedzie odwiedzić rodziców. Tam dowiaduje się, że ojciec jakiś czas temu odziedziczył w spadku po nieżyjącej ciotecznej babce „outsiderce” Julii, której Luiza nigdy nie poznała, wielką willę. Jako, że postanowiono ją sprzedać, Luiza proponuje, że przygotuje dom; uporządkuje rzeczy ciotki, posprząta, jeśli będzie trzeba zleci naprawę itd. Wygląda na to, że Święta Luiza spędzi samotnie w willi, gdyż w tym samym czasie rodzice będą odpoczywać na wyspach wiecznej wiosny.

Przeglądając rzeczy swojej zmarłej ciotki, Luiza odkrywa tajemnicę kryjącą się za jej odsunięciem się od rodziny. Od tego momentu, wszystko co dzieje się podczas jej pobytu w willi nosi ślady opieki jaki roztacza nad Luizą jej cioteczna babka. Kogo pozna Luiza i co może ją spotkać w opuszczonej willi? Tego musicie dowiedzieć się sami.

Nie sposób jednak opisać swoich wrażeń po lekturze, nie uchylając rąbka tajemnicy, a więc uwaga – spojler – nie czytajcie, jeśli chcecie sami poznać historię Julii i Luizy.

Sięgając po tę książkę na pewno nie tego się spodziewałam. Nie sądziłam, że dostanę powieść z lekkim dreszczykiem. Ciocia Julia ezoteryczka, rozmawiająca z duchami, nawet specjalnie nie oszukująca, a widząca naprawdę. Ciekawy pomysł i nawet dobrze zrealizowany. Historyjka nie wydawała się naciągana. Każda z postaci w książce została dobrze zarysowana, każda jest autentyczna. Dialogi poprowadzone sprawnie, nie wydają się sztuczne, raz z humorem raz ze złością, fajnie dało się wczuć w bohaterów. Łapałam się na tym, że gdy czytałam kwestię Luizy, wyobrażałam sobie, że jestem nią i robiłam miny do książki. Unosiłam brwi, złościłam się, oburzałam, śmiałam kiedy ona. To dobrze świadczy o czytanej powieści. Podobało mi się też jak Autorka poprowadziła romans, jak wplotła we wszystko byłego, który zagrał w powieści dość kluczową rolę. I jedynie Aurelia, starsza pani zainteresowana kupnem willi, aby utworzyć w niej muzeum ezoteryki upamiętniające Julię... To mnie nie przekonało. I te imiona głównych bohaterów: Luiza, Tobiasz, Gabriel... Jedno tak wyjątkowe imię w powieści by wystarczyło, ale trzy? W zasadzie cztery, bo Aurelii też nie znam zbyt wiele.

Skoro już piszę o tym co mi się nie podobało, wspomnę jeszcze generalnie o stylu w jakim pisze się lekkie i niezobowiązujące powieści. Mianowicie styl jest trochę infantylny: Luiza zjadła kanapkę, zalała wrzątkiem kawę i usiadła przy stole po czym odłożyła pusty kubek po kawie do pustego zlewu i poszła się wysikać... jeszcze mi tego tylko brakowało. Czasem odnosi się wrażenie, że niektóre zdania napisane są tylko po to by zrobić objętość, bo autor umówił się z wydawnictwem na określoną ilość stron, więc skoro wyczerpano pomysły na fabułę, opiszmy w szczegółach co robi bohater. W zamian za te szczegóły, wolałabym poznać przemyślenia głównego bohatera albo już nawet opisy przyrody... Właśnie to mnie najbardziej odrzuca od takich książek. Historia ciekawa, ciekawie nakreślona, ale opisana pobieżnie, infantylnie, brakuje głębszego przemyślenia tematu. Niemniej ta konkretna książka nawet mi się podobała, zaskoczyła mnie pozytywnie mimo tych oczywistości, które wiedziałam, że mogą mi się nie podobać i na które czułam, że się natknę – przewidywalna. Podobała mi się mimo, iż wiedziałam, że pojawi się osobnik płci przeciwnej, który zawróci w głowie głównej bohaterki, być może się pokłócą, ale i tak ostatecznie wszystko skończy się dobrze – sztampowa. Podobała mi się mimo, że miłość pomiędzy Luizą i Gabrielem była oczywista i niezaprzeczalna – przesłodzona.

Potwierdziło się wszystko to, o czym pisałam na początku, a mimo to książka mi się podobała i daję jej wysokie, jak na mnie, 7/10.

Czy przekonałam się do książek o fabule kręcącej się wokół Świąt Bożego Narodzenia? Nie. Jedna czy dwie na rok – w zupełności mi wystarczy, ale podziwiam osoby, które w okresie przedświątecznym zaczytują się głównie w takich pozycjach – ja nie potrafię. Dlatego wielki szacun :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz