poniedziałek, 23 marca 2020

"Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie" Kesley Miller


Na wstępie napiszę, że jestem wielką fanką serialu „Przyjaciele”. Nie jestem może zafiksowana na jego temat tak, by znać każdy jego szczegół, ale bardzo go lubię, głównie ze względu na wyśmienitą grę aktorską głównych bohaterów, żarty sytuacyjne, słowne i za to, że w niektórych kwestiach jest po prostu ponadczasowy, np. jeśli chodzi o problemy sercowe, a które to w zasadzie dotyczą każdego z nas. Dlatego też, w pełni zgadzam się z tytułem książki, że „Przyjaciele” to najlepszy serial na świecie. 
A zaraz za nim „Allo, allo”, Teoria Wielkiego Podrywu”, „Hotel Zacisze” i rzecz jasna „Co ludzie powiedzą”. Podobno dobry jest jeszcze „Kroniki Seinfelda” choć nie dane było mi go oglądać, dlatego nie włączam go na swoją listę ulubionych seriali telewizyjnych. Więcej grzechów nie pamiętam, bo jak to powiedział kiedyś Joey „Nie oglądam seriali. Mam swoje życie.”


Książkę dostałam w prezencie i podeszłam do jej lektury bardzo entuzjastycznie. I do pewnego momentu rzeczywiście bardzo mi się podobała, niestety w pewnym momencie książka zaczęła być rozprawką o tym jak to inni, ale chyba nie sama Autorka, uważają serial za niepoprawny politycznie, kulturowo, jest nietolerancyjny oraz sporo w nim treści homofobicznych. 
W opozycji do powyższych zarzutów Autorka przedstawia wszystkie te elementy serialu, które sprawiają, że jest on mimo wszystko postępowy i wykraczał, w czasie jego kręcenia, ponad utarte ramy, oswajając widownię z pewnymi tematami. Tak, tak, tak. Fan serialu to wszystko dobrze wie. Po co o tym pisać?
Kto chce, ogląda, kto nie chce, nie ogląda. Dodatkowo, właściwie przez połowę książki opisywane są aspekty finansowe dotyczące serialu. Jasne, kasa jest ważna, bez kasy nie było by serialu. Niektóre kwestie są istotne do przytoczenia, żeby czytelnikowi uzmysłowić, że gdyby nie czasem twarde negocjacje, ten serial mógłby skończyć się dużo wcześniej. Ale czy to jest tak ważne dla fana serialu? Dla mnie nie jest.


Na co liczyłam czytając tę książkę? Liczyłam, że dostanę więcej informacji o aktorach, więcej anegdot z planu, szczegółów z ich wspólnej przyjaźni, która ich łączyła też poza planem, może jakieś opinie fanów lub niefanów... Dobrze mi się ją czytało, momentami bardzo dobrze, ale czuję po jej lekturze ogromny niedosyt. Tak jak bardzo kocham ten serial, tak na pewno nie kocham tej książki. Tak jak „Przyjaciele” to w moim mniemaniu najlepszy serial na świecie, tak ta książka jest jego kompletnym zaprzeczeniem.



Jeśli jesteś fanem serialu, książkę „Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie” nie traktuj jako pozycji obowiązkowej do przeczytania, ale jako dodatek. Dobrze jest przeczytać, tym bardziej, że naprawdę szybko się to czyta i są momenty, że i zaśmiejesz się głośno, zwłaszcza przy fragmentach gdzie opisywane są znane ci prześmiewcze sceny z serialu. Śmiech wydobywa się z nas mimowolnie. Takim osobom polecam książkę, chociaż nie liczcie na zbyt wiele. Książkę oceniam maksymalnie tak na 3+.


Jeśli nie jesteś fanem serialu – nie sięgaj po tą książkę. Nie warto, poza tym tylko utwierdzisz się w swoim przekonaniu, że serialu po prostu nie lubisz. Książka, właśnie zamiast przekonać nas do niego, może odrzucić od serialu jeszcze bardzie te właśnie osoby, które go nie lubią, z jakichś powodów – serio?? :D


Książkę mimo wszystko zostawię sobie w swojej biblioteczce, zresztą, prezentów nie wypada odsprzedawać (nie to co Rachel, ta to wymieniała wszystkie prezenty, nawet od Rosa...). Jest może średnia, ale mój sentyment do „Przyjaciół” jest tak duży, że zostawię ją sobie, choćby tylko po to, by na nią popatrzeć.


Tak, płakałam na ostatnim odcinku finałowej serii.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz