Oglądaliście kiedyś „Nietykalnych”?
Jeśli tak, to „Zanim się pojawiłeś” to to samo, ale trochę
inne. :)
Bardzo fajna książka. Jojo Moyes ma
bardzo dobre pióro, czyta się ją wyśmienicie. Historia, którą
pokrótce opiszę poniżej, jest bardzo przejmująca i taka...
autentyczna, wiarygodna. Autorka niby w prosty sposób, bez
niepotrzebnego patetyzmu, stara się uświadomić nam, że mogą nas
w życiu spotkać sytuacje, przez które całkowicie zmienimy
postrzeganie otaczającego nas świata, które zmienią nas samych,
które otworzą nas na nowe wyzwania, bądź ich nas pozbawią.
Uświadamia nam, że mimo iż mamy określone poglądy na pewne
sprawy, chociażby związane ze śmiercią, nigdy nie możemy być do
końca pewni, w jaki sposób zareagujemy, jeśli los postawi nas w
takiej a nie innej sytuacji. Jak to się mówi: tyko krowa nie
zmienia swoich poglądów. Z odwagą i uśmiechem idźmy przez życie,
nie bójmy się wyzwań, nigdy nie będziemy wiedzieli, czy nasz
wybór jest słuszny, jeśli nie spróbujemy, jeśli nie odważymy
się wybrać. Życie mamy tylko jedno. I mimo naszych osobistych
przekonań, szanujmy zdanie innych. Nie oznacza to oczywiście, że
mamy być bezgranicznie tolerancyjni. Nasza tolerancja, uważam,
powinna kończyć się tam, gdzie zaczyna się czyjaś krzywda.
Niemniej jednak, otwórzmy się na innych i na cały ten świat.
Najgorsze co możemy zrobić to nie wierzyć w siebie i zamknąć się
w skorupie własnych lęków i uprzedzeń.
„Zanim się pojawiłeś” jak już
napisałam jest podobna do „Nietykalnych, ale inna.
Główną
bohaterką jest 26-letnia Lou. Dziewczyna, która ma wyjątkowy styl
ubierania, jest energiczna, wesoła, troszkę roztrzepana, bardzo
pozytywnie nastawiona do życia, aczkolwiek mimo całej tej
powierzchowności dostrzegamy pewną „skorupę”, którą Lou
wytworzyła wokół siebie. Skorupę, w której doskonale się czuje.
Pracuje w kawiarni i w zasadzie, gdyby nie to, że niespodziewanie
zostaje zwolniona, pewnie pracowałaby tam do emerytury. Po prostu
lubiła tę pracę. Lou nie odczuwała potrzeby jakichkolwiek zmian,
nie wychodziła naprzeciw niczemu, nie podróżowała, pozornie, nie
chciała studiować. Miała chłopaka, z którym była już ładnych
parę lat. Bez słowa skargi akceptowała to, że interesował się
nią co raz mniej, że nie potrafili razem sprecyzować wspólnych
celów, w zasadzie, nawet nie była do końca przekonana czy go kocha
i czy on kocha ją. Trwała w tym związku, bo tak chyba po prostu
było wygodniej, aniżeli zaczynać wszystko od początku. Jak się
okaże w trakcie lektury, jej zachowanie miało konkretną przyczynę.
Lou pewnego dnia traci pracę w
kawiarni. Przez wzgląd na trudną sytuację finansową swojej
rodziny, zależy jej by szybko znaleźć nowe zatrudnienie. Po
długich poszukiwaniach i mimo braku kompetencji, udaje się jej w
końcu podjąć pracę jako opiekunka osoby niepełnosprawnej w dość
dobrze usytuowanej rodzinie. W zasadzie ma być głównie osobą do
towarzystwa, do rozbawiania i umilania czasu mężczyźnie, który w
wyniku nieszczęśliwego wypadku został prawie całkowicie
sparaliżowany.
Will przed wypadkiem był bardzo aktywny, korzystał
z życia garściami. Podróżował po świecie, uprawiał sporty
ekstremalne, miał udane życie zawodowe i towarzyskie. To wszystko
zostało mu brutalnie odebrane, do czego nie może się przyzwyczaić
i absolutnie nie chce zaakceptować oraz co popchnęło go w kierunku
próby odebrania sobie życia... Nie udało mu się, jednakże
oświadczył, że chce poddać się eutanazji. Jego decyzja jest
nieodwołalna. W końcu jest dorosły i może o sobie sam decydować,
co nie zmienia faktu, że jego decyzja jest trudno-akceptowalna,
zwłaszcza przez jego Matkę. Ubłagała pół roku. Pół roku miała
Lou by zmienić jego zdanie, by swoją osobą, podejściem do życia,
optymizmem, odsunąć od niego myśli o śmierci.
Czy to się jej udało? Musicie sami
się przekonać. Ja mogę tylko napisać, że wyłam jak wilk do
księżyca. Zakochałam się w tej książce. Zakochałam się w
głównych bohaterach. To było wszystko niesamowite. Warto, warto i
jeszcze raz warto przeczytać.
Spojler:
Czy lektura „Zanim się pojawiłeś”
zmieniła moje zdanie o prawie do eutanazji? (jestem przeciwna)
Nie wiem. Szczerze, nie wiem. Z jednej
strony sama nie wiem jak bym się zachowała, jakie były by moje
myśli gdybym wylądowała sparaliżowana na wózku. Uważam się za
dość mocną psychicznie osobę, twardą, chce żyć, niezależnie
od tego jakie te życie jest, ale nie mogę być tego w 100% pewna.
Nie mam też podstaw do tego, żeby innym mówić jak mają żyć.
Bóg dał nam wolną wolę właśnie po to byśmy sami dokonywali
wyboru. Z drugiej strony na pewno nie potrafiłam bym komuś pomóc w
odejściu, to jest dla mnie już jak morderstwo. Trudny temat.
Jojo
Moyes przedstawiła nam taką wersję wydarzeń, chociaż mieliśmy
nadzieję do końca na inne zakończenie, szczęśliwsze. Tylko dla
kogo szczęśliwsze? Dla Lou? Dla rodziców Willa? A dla samego
Willa? Zmuszając go do kontynuacji takiego życia, ze wspomnieniami
starego? Jakkolwiek byśmy na to nie spojrzeli, żadna odpowiedź nie
będzie do końca dobra w tej kwestii.
Moja mama zawsze powtarza:
wszystko siedzi w głowie. Każdy nasz sukces czy porażka zaczyna
się od naszej głowy. To jak radzimy sobie psychicznie z problemami,
jak bardzo podatni jesteśmy emocjonalnie na sytuacje, które nas
spotykają.
Jak silnym psychicznie mimo wszystko był Stephen
Hopkins. Przecież on pewnie też nie jeden raz myślał, by
zakończyć ten swój nędzny żywot przykutego do wózka człowieka.
Tym bardziej, że można by sądzić (może się mylę), że jako
osoba niewierząca, udowadniająca wręcz, że Boga nie ma (a w
zasadzie twierdząc, iż nie ma dowodów by w ogóle istniał),
powinno być mu łatwiej podjąć decyzję o eutanazji, gdyż nie
rozpatrywał swojej śmierci w aspekcie religijnym. Czy eutanazja
jest etyczna – nie wiem, ale na pewno jest niezgodna z doktryną
kościoła katolickiego. W każdym razie, mimo ograniczeń Hopkins
osiągną sukces, nie poddał się, do samego końca. To był jego
wybór.
Wracając jeszcze do Lou, cała ta
sprawa, to co się wydarzyło, sprawiło, że porzuciła skorupę. I
to jest piękne. W teorii to ona miała wpłynąć na decyzję Willa,
a ostatecznie, to on pomógł jej, na powrót cieszyć się życiem.
Wspaniała książka. Paradoksalnie bardzo optymistyczna. Jak Lou.
Polecam.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz