Burza, burza i po burzy. Chyba jestem za głupia na tę książkę. Rozumie o co w niej chodzi, widzę sens w jej treści, być może i film nakręcony na jej podstawie byłby ciekawy, a mimo to "Burza" nic a nic mi się nie podobała. Ciągnęło się to to jak flaki w oleju, atmosfery grozy tu żadnej. By poczuć cokolwiek i wniknąć głębiej w historię musielibyśmy wczuć się w bohatera, co raczej tu jest trudne. Przedstawiona historia bardzo realna, idę o zakład, że takie coś mogło mieć miejsce, ale książka chyba jest po prostu źle napisana. Przekaż jest beznadziejny i dlatego tak ciężko się ją czyta i tak ciężko poczuć to coś co sprawia, że chcemy ją dokończyć. Osobiście przeczytałam "Burzę" tylko z szacunku do Autora, inaczej musiałabym ją, gdzieś w jej połowie, rzucić w kąt.
A o czym jest? Hmmm… o przeszłości, do której trudno się wraca, chociaż czasem trzeba. Czy główny bohater koniecznie musiał wracać do przeszłości, do wspomnień? W zasadzie nie musiał, mógł pozbierać rzeczy z domu zmarłego ojczyma, sprzedać dom w cholerę i mieć święty spokój, no ale wtedy nie było by książki.
Andreas, dopiero jako dorosły, zaczyna rozumieć zdarzenia jakich był świadkiem w dziecięcym wieku. Dopiero teraz pojął prawdopodobną przyczynę odizolowania się i ostatecznie śmierci swojej siostry. Dopiero teraz mógł pokonać demony przeszłości.
Czytając "Burzę" miałam w głowie kadry z naszych rodzimych polskich filmów, tytuły nieznane. Za to atmosfera już tak. Mroczne, psychologiczne, z podwójnym dnem, głębokie, w odcieniach błękitu i szarości, przy oglądaniu których trzeba się nieźle wysilić, by cokolwiek zrozumieć. Idealne do wielowątkowej i wielopłaszczyznowej interpretacji. No coś doskonałego na maturę. Czasem ta głębia do nas docierała, czasem rozumieliśmy zamysł reżysera. A czasem zastanawialiśmy się, jaki kit reżyser wcisnął producentowi i sponsorom, że dostał kasę na realizację takiego gniotu. I taka jest "Burza". Czytacie na własną odpowiedzialność.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz