czwartek, 5 września 2024

"Wszystko na darmo" Walter Kempowski

Wszystko na darmo. I po co to wszystko było. Tyle strat, tyle nieszczęść. Po co, po co?! Dlaczego tak się stało? Jaki to miało sens? Te i wiele innych pytań zadają sobie ludzie w sytuacjach kiedy coś miało pójść dobrze, a poszło wybitnie źle i przyniosło straty lub w dodatku wyszli na naiwnych, ulegli namowom, dali się na coś nabrać... Jakie myśli zatem kotłowały się w głowach Niemców, gdy dotarło do nich, że przegrywają wojnę?

„Wszystko na darmo” to rewelacyjny zapis zachowań, przemyśleń, dróg ucieczki niemieckich cywilów z terenów do których zbliżała się nieuchronnie Armia Czerwona. Ci bardziej zapobiegliwi ewakuują się zawczasu. Być może nigdy nie dawali wiary propagandzie, być może jedynie udawali zwolenników Hitlera, by nie było podejrzeń co do ich wierności Rzeszy. Inni zaczynają wątpić dopiero gdy słyszą odgłosy bombardowań dochodzące z oddalonych wsi. Czy wódz mógł się mylić? To nie możliwe, nasza armia jest przecież niezwyciężona! Może jednak czas najwyższy zacząć się pakować. Może czas obmyślić drogę ucieczki? A wśród nich wszystkich znajdą się i najwytrwalsi, najzagorzalsi synowie i córki Rzeszy, którzy nawet z lufą pistoletu wroga przyłożoną do skroni głośno będą pozdrawiać Hitlera i wielbić wielkość Niemiec. Z pogardą będą do końca odnosić się do każdego podczłowieka i prędzej spłoną ze swym domostwem niżby mieli splamić swój honor choćby myślą o ucieczce. A będą i tacy, którzy sami szerząc szeroko zakrojoną propagandę, zajmą pierwsze miejsce w łodzi ewakuacyjnej, bo jednak życie, ich własne osobiste życie, jest im najcenniejsze. I będą i tacy, którym już jest tak bardzo wszystko jedno, że w ostatniej godzinie pomogą nawet „wrogowi”, staną w jego obronie, nie dbając w ogóle o siebie i bliskich, bo to i tak już wszystko na darmo. Już wszystko stracone. Bez sensu. Uleciała gdzieś wiara, cel stracił na znaczeniu. Co dalej? Jak żyć z pustką i sumieniem ciężkim jak kowadło? Niech biorą wszystko, niech robią co chcą. Wszystko na darmo.

Genialna książka. Autor, Niemiec z pochodzenia, nie miał skrupułów i bez zbędnego patosu, czasem w prześmiewczy i karykaturalny sposób rozlicza społeczność niemiecką ze stopnia w jakim zwykli ludzie uwikłani byli w narodowy socjalizm. Nie ocenia wprost, nie wydaje osądów, nie linczuje, ale i nie korzy się, nie pisze o żałości, o współczuciu, o żalu. A jednak powieść gryzie od środka. Wskazuje na zepsucie nazizmem, na ślepe podążanie za nurtem, nawet gdy wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że to błąd. Między wierszami stawia niewygodne pytania o współudział w zbrodniach, o krwi niewinnych na rękach, o bycie obojętnym, egoistycznym, narcystycznym. Nie każe czytelnikowi współczuć Niemcom, wręcz uwypukla, że każdy był w jakimś stopniu, w mniejszym czy większym, współodpowiedzialny. Choćby nawet chciał być obojętny, neutralny w swych osądach, działaniach. Jest to powieść ważna. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że to taki rachunek sumienia, który powinien przeczytać każdy Niemiec, ale też Rosjanin, Ukrainiec, Amerykanin, Chińczyk, Polak... każdy. Jako przestrogę. Jako wskazanie, jak łatwo można zostać współwinnym, nawet nic nie robiąc. Nie zwracając uwagi. Nie reagując...

Poza samym przekazem, książka jest też świetnie napisana, wciągająca, zaskakująca, wprowadza w stan niepokoju, oczekiwanie jakiejś tragedii i jest trochę przerażająca. Przerażająca bo patrząc jak każdy z nas podatny jest bardziej lub mniej na sugestie, opinie czy nawet propagandę innych (partii politycznych, ludzi mających się za ekspertów, ludzi „władzy” itp.), takimi Niemcami mógłby być każdy. Przecież to przypadek, po której stronie barykady aktualnie się znajdujemy. Przecież mogłam przyjść na świat na zachód od Odry...

Po stokroć warto przeczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz