wtorek, 13 lutego 2024

"Świat na nowo" Barbara Wysoczańska

 

Jak to jest budować cały swój otaczający świat na nowo? Myślę, że wszystko zależy od tego czy zmieniamy go dobrowolnie, czy z przymusu. Jeśli stawiamy wszystko na jedną kartę i podejmujemy własną przemyślaną decyzję np. o wyjeździe choćby tylko na drugi koniec Polski, budowanie wszystkiego od nowa może być bardzo ekscytujące. A co jeśli do diametralnych zmian przymusza nas los? Pożar domu, konieczność ucieczki od toksycznego członka rodziny, wojna...? „Świat na nowo” Barbary Wysoczańskiej to właśnie powieść o zmierzeniu się z wyzwaniem budowania życia od zera po II Wojnie Światowej w obliczu nowej komunistycznej rzeczywistości.

Poznajmy zatem Lidię i Zofię Malczewskie, repatriantki z Drohobycza, które w 1946 roku przymusowo osiedlają się w Nowej Soli. Wraz z siostrami nowe życie w Nowej Soli ma ułożyć sobie jeszcze ich ojciec - wybitny pianista oraz mąż i dwoje dzieci Zofii. Rodzina do miasteczka dociera pociągiem z absolutnie minimalnym dobytkiem, brudni, zawszeni, wychudzeni, skrajnie zmęczeni i chorzy (ojciec). Łut szczęścia sprawia, że Lidię jeszcze na stacji zauważa młody porucznik SB Szczepan Andryszek. Szczerze zauroczony postanawia szczególnie zadbać o bezpieczeństwo Lidii i jej rodziny. Choremu ojcu organizuje miejsce w radzieckim szpitalu wojskowym, samej Lidii, będącej z zawodu pielęgniarką, załatwia pracę w tymże szpitalu, a całej rodzinie przydziela jedno z lepszych i większych mieszkań w centrum Nowej Soli. Zrządzeniem losu do szpitala, w którym pracuje Lidia trafia po ciężkim pobiciu młody, nikomu znany mężczyzna. Co tu dużo pisać, Lidia choć bardzo wypiera to uczucie, zakochuje się w ów młodym mężczyźnie, podczas gdy jednocześnie o jej względy intensywnie zabiega również porucznik Andryszek.

Jak przewrotny los pokieruje jej życiem? Komu odda serce ostatecznie Lidia i jakie będą konsekwencje jej decyzji podejmowanych w nowej rzeczywistości? Wybierze komunistę czy partyzanta, który w każdej chwili może trafić pod sąd? Wygra serce czy rozsądek? Na te i wiele innych pytań poznacie odpowiedź czytając powieść. Do czego zachęcam, bo książka sama w sobie jest stosunkowo dobra. Ale...

Szczerze mówiąc myślałam, że dostanę coś ambitniejszego. Tak naprawdę trzymamy w ręce książkę, która jest romansem, a której akcja po prostu toczy się w pierwszych latach po wojnie. Mamy repatriantów, mamy komunę, odbudowę Polski, partyzantów mordowanych przez UB, ale w zasadzie niczym konkretnym mnie ta książka nie porwała. Mam dylemat względem niej. Jest takie zjawisko występujące wśród czytelników – guilty pleasure. Zjawisko polega na odczuwaniu niedosytu po skończonej lekturze, jakiejś pustki, że czegoś w książce zabrakło by wyraźnie się nią zachwycić i jednocześnie, mając z tyłu głowy ten niedosyt, czujemy wyrzuty sumienia bo mimo tych niedociągnięć bardzo przyjemnie się nam tę książkę czytało. Wciągnęła nas, zainteresowała, a może nawet z wypiekami przewracaliśmy kolejne strony by poznać koleje losów bohaterów. Nie powinno się podobać, a jednak się podoba. Dokładnie to czuję po lekturze „Świata na nowo”. Skrywaną przyjemność.

Mam jeszcze jedną dygresję odnośnie książki, a konkretnie realizmu przeżyć głównych bohaterów, a właściwie braku tego realizmu. O tym co czuły osoby przesiedlone, osoby które przeżyły piekło wojny, w jakiejkolwiek postaci czy to w obozie koncentracyjnym, czy w lesie, czy w wojsku, najlepiej opiszą ci, którzy to bezpośrednio przeżyli. Brak autentyczności przeżyć we współczesnej literaturze jest dość nagminny, za co oczywiście nie można do końca winić samych autorów. Myślę, że trzeba nosić w sobie cząstkę tamtych wydarzeń, być może z opowieści rodzinnych i posiadać dużą inteligencję emocjonalną by umieć oddać w słowach ból pękających serc i potoki wylanych gorzkich łez za tym co utracone. Ten żal tak głęboki, że czytając sami odczuwamy go fizycznie i psychicznie. Zabrakło mi tego w tej książce.

Niemniej polecam. Miałabym wyrzuty sumienia gdybym nie poleciła...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz