Rok 1974, Śląsk, Szopienice (dzielnica Katowic). Miejscowa lekarz pediatra Jolanta Wadowska-Król niepokoi się stanem zdrowia swoich podopiecznych. Szopienickie dzieci, zwłaszcza te mieszkające w pobliżu huty, mają słabą morfologię, w szczególności poziom żelaza jest niepokojąco niski oraz ogólnie wolniej rozwijają się niż powinny. Zainspirowana koleżanką po fachu, dr Jolanta rozpoczyna badania przesiewowe w kierunku rozpoznania ołowicy wśród dzieci. Wszystko co robi musi być owiane tajemnicą. Władze komunistyczne absolutnie nie mogą się dowiedzieć co odkryła lekarka. Przecież jest tak pięknie, tak wspaniale, a ludziom żyje się tak dobrze. Mimo zagrożenia, dr Jolanta kontynuuje swoje prace, kieruje dzieci do szpitali, współorganizuje wyjazdy dzieci do sanatoriów, sugeruje, że dzieci mogą wrócić do swoich rodzin dopiero, gdy te zmienią miejsce zamieszkania. Czy to wszystko mogło w ogóle się udać? Zachęcam do samodzielnego zapoznania się z tą inspirującą historią wspaniałej oddanej sprawie kobiety.
Bardzo dobrze, że Pani Magdalena Majcher podjęła się napisania książki nt. działalności dr Jolanty Wadowskiej-Król. Dzięki temu Pani Jolanta nigdy nie zostanie zapomniana i wszyscy dowiedzą się o polskim czarnobylu. Pozycja potrzebna biorąc pod uwagę merytorykę, niemniej oceniając ją pod kątem czysto rozrywkowym, to książka jest napisana dość przeciętnie. Brakuje jej charakteru, tak jak bohaterom, są mało wyraziści. Niespecjalnie da się wyczuć w treści to zagrożenie jakie przecież nad dr Jolantą wisiało, nieważne z jakimi konsekwencjami swojej działalności przyszło by się jej zmierzyć. Szczerze powiedziawszy o ołowicy wśród szopienickich dzieci i Pani Wadowskiej-Król chętnie przeczytałabym dobrze napisany reportaż. Źle mi się czytało tę książkę i miałam wrażenie, że już ciekawszy byłby nawet ocenzurowany doktorat dr Jolanty, niż ta konkretna sfabularyzowana próba opowiedzenia przecież fascynującej historii o niezwykłej i odważnej kobiecie. Chciałabym poznać dalsze losy dzieci z Szopienic, dalszą historię zawodową dr Jolanty. Brakuje mi w tej książce tego późniejszego rozwinięcia historii, mimo że Autorka wspomina na końcu o tym, co w tej chwili znajduje się w miejscu starych familoków itd.; to wciąż za mało. Brakuje wyraźnych emocji, nie przytacza się zbyt wielu czarno-białych faktów i tak w zasadzie nie wiadomo co o niej myśleć. Napisana trochę po łebkach. Do poprawy.
Gdyby to była wymyślona historyjka, efekt wyobraźni Autorki, nie polecałabym tej książki. I to zdanie robi chyba za całe podsumowanie. To mogła być naprawdę wielka powieść.
Niemniej dla Pani Jolanty Wadowskiej-Król, dla szopienickich dzieci, ich rodziców i wszystkich tych, którzy choć trochę przyczynili się do uratowania jak największej ilości dzieci – czytajmy.
Krótka refleksja.
Śląsk. Ja tu mieszkam, więc dla mnie Śląsk straszny i dziwny nie jest, ale pamiętam relację mojej dobrej znajomej (hello Magdaleno :D), która pracowała ze mną jakiś czas, a która ze Śląska nie pochodzi, że nie spodziewała się, że Śląsk może być aż tak zielony. Faktycznie, jest tu dość zielono. Myślę, że zawsze tak było, tylko tej zieleni nie było widać. Za to powietrze dało się dojrzeć... Oj tak, z opowieści mamy, która dorastała właśnie w latach 70tych, wyłaniał mi się obraz domów i drzew owianych „powietrzem”. Mama mówiła, że ona z czasów dzieciństwa nie pamięta, żeby niebo miało tak niebieski kolor, jak teraz. Tu zawsze tak było. Nie dziwi zatem, a przynajmniej mnie osobiście, osobie „siedzącej” w tematyce zanieczyszczeń, że społeczeństwo było zatrute metalami. W tej chwili jest już dużo lepiej (widać niebo), ale efekty zanieczyszczenia środowiska będą jeszcze długo odczuwalne. Tak jak po dziś dzień odczuwają je dorosłe już szopienickie dzieci. Upośledzenie umysłowe, niepełnosprawność ruchowa, nowotwory, bezpłodność. Dlaczego. Za każdym razem, gdy czytam o wielkiej wyspie śmieci na oceanie, czy o zatruwaniu atmosfery, wody, ziemi a nawet o śmieciach w kosmosie, pytam „dlaczego”. Co jest tak ważne, by niszczyć przyszłość kolejnym pokoleniom, by niszczyć inne życie na Ziemi. Dlaczego jesteśmy takimi egoistami...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz