Tożsamość – to słowo jest filarem powieści. Tego szuka główna, najmłodsza z bohaterek. Szuka, jak brakującego, zagubionego elementu układanki, by w końcu móc poczuć się częścią czegoś... by być częścią całości.
„Matki i córki” to wciągająca i trzymająca w napięciu historia rodziny, której członkami, w momencie rozpoczęcia lektury, są cztery kobiety: prababcia Maria, babcia Sabina, córka Magda i wnuczka Lila (od Paulina). Nestorki rodziny nie miały łatwego życia.
Prababcia, w swej wielkiej miłości do męża, wyjeżdża razem z nim na Sybir, na który on został zesłany. Czekają tam na nią nie tylko słynne ciężkie syberyjskie zimy, ale przede wszystkim bieda, głód i samotność. Nawet ukochany mąż staje się dla niej obcym człowiekiem, gdy i on co raz gorzej radzi sobie psychicznie i fizycznie z panującymi warunkami.
Babcia, „pensjonariuszka” obozu zagłady Ravensbruck, była świadkiem tylu okrucieństw i samej ją dotknęło tyle zła, iż nie dziwi to, że próbuje jak najszybciej wymazać z pamięci wszystko co wiąże się z obozem.
Córka Magda urodziła się i żyje już w czasach PRL. Życie i ją doświadcza, gdy podczas porodu, wydając swoja własną córkę na świat, w wypadku drogowym ginie jej mąż...
Wydaje się, że tylko Lila ma szanse na normalne życie. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, może ominie ją klątwa powodująca, że dom zamieszkują same kobiety. Żadna kobieta w jej rodzinie, straciwszy wcześnie męża, nie wiąże się już później z nikim, tak więc Lila w praktyce wychowywana jest tylko i wyłącznie przez kobiety. Każda z nich ma swoje przyzwyczajenia, wierzą w różne zabobony, narzucają jej swoje zdanie, ale przede wszystkim, zdawkowo odpowiadają na pytania wnuczki o pochodzenie każdej z nich i o męską część rodziny, której ona nie ma szans poznać nawet ze zdjęć. Lila wie tylko tyle, ile według pozostałej części rodziny, powinna wiedzieć. Nawet jej własny ojciec jest dla niej zagadką.
Nie chciałabym zbyt wiele zdradzić z fabuły, ale gwarantuje, że przedstawiona powieść wciągnie was do reszty. Nie dość, że książka jest naprawdę ciekawa, opowiadane historie bohaterek momentami wstrząsające, to jeszcze książka jest napisana technicznie bardzo dobrze. Czytałam i nie mogłam się oderwać. Perypetie bohaterek rozpisane są na wiele rozdziałów tak, że raz czytamy opowieść prababci, raz matki, potem babci, potem znów prababci, a między tym są rozdziały przedstawiające wersje wydarzeń Lily. Przyznam, że zwłaszcza opowieść życia babci Sabiny była tak zajmująca, że często gdy jej rozdział się kończył, przeskakiwałam kolejne, by czytać dalszą część jej historii. A wisienką na torcie jest zakończenie. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Tak tylko nie jestem do końca pewna czy Lila ostatecznie domyśliła się prawdy o swoim pochodzeniu jak i o pochodzeniu swojej matki i babki... Ja, jako czytelnik, tak, ale ona?
W książce przedstawione są trzy trudne historie oraz czwarta będąca pokazaniem tego co może czuć człowiek, który nie zna istotnych aspektów przeszłości własnej rodziny, przez co czuje się zagubiony i przenosi wynikające z tego frustracje na swoje życie osobiste. Pozycja ta jest niezmiernie ciekawa, tak pod względem zawartych w niej historii, jak i analizy behawioralnej a konkretnie tworzenia się tożsamości osobowej człowieka. Czytając książkę dociera do nas dlaczego często osoby, które zostały adoptowane, tak bardzo pragną poznać swoich biologicznych rodziców, nawet za cenę porzucenia rodziny adopcyjnej. Nawet jeśli biologiczni rodzice to szuje jakich mało...
Naprawdę warto przeczytać tę książkę. Gorąco polecam!
P.s.: już kiedyś to pisałam, ale napiszę jeszcze raz. Naprawdę bardzo ważne jest, żeby starsze osoby, nawet jeśli przechodziły w życiu piekło, opowiedziały o tym młodszemu pokoleniu w swojej rodzinie. Rozumiem, dlaczego często nestorzy nie opowiadają wnukom co przeszli. Jest do dla nich ciężkie, to ponowne rozdrapywanie ran. Blokuje też świadomość możliwości przeniesienia na młodych swojej własnej traumy z przeżytych doświadczeń. Wiele zależy od tego czy już przetrawiliśmy to co się stało, czy młodych w ogóle interesuje historia rodziny itd. Aczkolwiek jeśli zadają pytania, jeśli drążą temat, trzeba odpowiedzieć. Takie rozmowy są oczyszczające. A dla młodszego pokolenia to szansa na stworzenie swojego własnego ja, bo poprzez poznanie trudnej historii rodziny, są w stanie paradoksalnie poznać samego siebie, przyjąć jakąś drogę, kierunek, w którym mają dalej podążać. Wnuki powstańców, byłych więźniów obozów koncentracyjnych, ale też po prostu dzieci wychowujące się bez ojców lub matek, w rodzinach adopcyjnych. Zdecydowana większość z nich chce znać prawdę i w pewnym momencie życia będzie jej bardzo dociekać. W przedmiotowej książce Lila nie mogła doprosić się szczerej rozmowy na temat męskiej części swojej rodziny co wywołało zakłócenia w tworzeniu się jej tożsamości osobowej. I dalej poskutkowało to destrukcyjnym zachowaniem Lily w stosunku do mężczyzn jakich spotykała na swojej drodze. Nie potrafiła podjąć wyzwania stworzenia stałego związku z żadnym z poznanych mężczyzn tylko i wyłącznie dlatego iż uznała, że będzie popełniać te same błędy co jej poprzedniczki, że czeka ją ten sam los, a więc po co się angażować, nie mówiąc już o założeniu rodziny.
Nie twórzmy nowych murów, tylko burzmy stare.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz